Jolanta Wybieralska
Dołączył: 16 Gru 2012 Posty: 22 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska - Wrocław
|
Wysłany: Sob 11:43, 22 Gru 2012 Temat postu: Czy Gwiazdor naprawdę istnieje? |
|
|
Czy Gwiazdor naprawdę istnieje?
- Mamusiu, jakie teraz będą święta? – pytała Julka.
- Za dwa tygodnie będą święta Bożego Narodzenia – odpowiedziała mama.
- Dopiero za dwa tygodnie? – pochyliła głowę Julka.
- Tak za dwa tygodnie – odpowiedziała mama.
- To znaczy, że za czternaście dni będziemy dzielili się wszyscy opłatkiem? – dopytywała dziewczynka.
- Tak – odrzekła mama
I będziemy jedli karpia? – Julka, co chwilę zadawała kolejne pytanie. - A ile potraw musi być na wigilijnym stole?
- Powinno być dwanaście, tyle ile było apostołów – mówiła mama.
- A co będzie na naszym stole? – dziewczynka patrzyła na mamę.
- Jak co roku przygotuję karpia z warzywami w galarecie – powiedziała mama. –Drugiego karpia pokroję w dzwonki i usmażę. Ugotuję czerwony barszcz i ulepię uszka.
- Pomogę ci mamusiu – wołała uradowana dziewczynka.
- Wszystkie ręce do pomocy będą mile widziane – uśmiechnęła się mama. -Babcia zrobi pierogi z grzybami i kapustą, upiecze makowiec i ugotuje kompot z suszonych owoców.
- To dopiero osiem potraw – wołała Julka.
- Może zrobię śledzie w oleju – wymieniała mama.
- Ohyda, nie lubię śledzi – powiedziała Julka. – Przecież to surowe ryby.
- Tak surowe – odpowiedziała mama. – Ale są zdrowe.
- No, to będzie dziewiąta potrawa, a jakie będą te następne? – dalej pytała Julka.
Mama już nie zdążyła ich wymienić, gdyż zadzwonił telefon.
- Dzień dobry – powiedziała mama do słuchawki – Witam cię Krysiu.
Tylko tyle usłyszałam, gdyż mama razem ze słuchawką weszła do drugiego pokoju. Podeszłam do okna. Padał śnieg. Płatki przyklejały się do szyby. Zobaczyłam sanki, a na nich Michała. To mój kolega z klasy. Chciałam otworzyć okno i zawołać, ale kwiatek, który był na parapecie spadł na podłogę i narobił tyle hałasu, że obok mnie zjawiła się babcia.
- I kto to teraz posprząta? – powiedziała.
Szybko wzięłam zmiotkę, szufelkę i zamiotłam podłogę.
- A co z kwiatkiem? – zapytałam.
- Kwiatka posadzimy do drugiej doniczki – powiedziała babcia. – Bo to jest świąteczny kwiatek.
- Świąteczny kwiatek? A jaką ma nazwę? – pytała smutna Julka.
- To gwiazda betlejemska – odparła babcia. - Podaj mi tylko drugą doniczkę i zaraz zrobię z tym porządek.
Zanim mama skończyła rozmowę z ciocią Krysią, kwiatek ponownie stał już na parapecie.
- Wiesz Julcia – wołała mama. – Na święta przyjedzie do nas ciocia Krysia z Alinką.
- To świetnie - cieszyła się Julka. - Mamusiu, a będziemy mogły razem spać, jak kiedyś?
- Oczywiście – powiedziała radośnie mama.
- To fajnie – zawołała uradowana dziewczynka. - Tylko nie zdążyłaś mi powiedzieć o kolejnych wigilijnych potrawach.
,, Trzy ostatnie potrawy?” – zastanawiała się mama. - Na pewno zrobimy kutię – tata ją bardzo lubi. Możemy zrobić kapustę z grochem, łazanki z kapustą, paszteciki z grzybami, krokiety z kapustą i pieczarkami… .
- Już przekroczyłaś dwanaście dań – wołała Julka. – Tylko kiedy my to wszystko zrobimy i czy zdążymy?
- Zdążymy, zdążymy - mówiła mama. - Kiedy zaświeci pierwsza gwiazdka, wszystkie potrawy będą już na stole. A po kolacji przyjdzie gwiazdor i przyniesie wszystkim prezenty.
- Nie kłam – powiedziała Julka – Nie ma gwiazdora. To rodzice podkładają paczki pod choinkę.
- Nie prawda – powiedziała poważnie mama.
- Już ja was przypilnuję, czy to nie wy podkładacie paczki – śmiała się Julka.
Dwa tygodnie minęły szybko. Codziennie coś innego pomagałam w domu. A to sprzątałam z mamą w pokoju, a to z tatusiem trzepałam dywany.
W kuchni babcia z mamą dzień przed wigilią przygotowywały pierogi, krokiety i lepiły uszka. Włożyłam fartuszek i zaczęłam nakładać farsz do pierogów. Wszystkie trzy byłyśmy białe od mąki, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Pawełku otwórz – wołała mama do taty.
I nagle usłyszałyśmy ciocię i Alinkę.
- Witaj Pawełku, a gdzie są damy domu?
- Jak to gdzie? - wołał tatuś. – Siedzą w kuchni i kucharzą.
Po wejściu do kuchni Alinka zaczęła się głośno śmiać.
– Widziałaś się w lustrze? – pytała.
- Nie – powiedziałam.
- To idź do łazienki.- oznajmiła.
Poszłam i również zaczęłam się śmiać. Moja buzia była biała od mąki.
- Wyglądasz, jak piekarz – wołała radośnie Alinka.
Odkręciłam wodę i opłukałam buzię. Nie było już na niej ani śladu mąki.
- No teraz jesteś podobna do ludzi – śmiała się dalej Alinka.
Zaprosiłam ją do pokoju, a ciocia Krysia zajęła moje miejsce kuchni.
- Wiesz – powiedziałam cicho do Alinki. - Wszyscy są bardzo zajęci. Tata poszedł na zakupy, a nasze mamy i babcia są zamknięte w kuchni, możemy po cichu poszukać ukrytych prezentów.
- Jakich prezentów? – odpowiedziała zdziwiona Alinka.
- Jak to jakich, tych które jutro dostaniemy pod choinkę – rzekła Julka.
- Przecież prezenty przynosi gwiazdor, a nie rodzice – odpowiedziała zaskoczona Alinka.
- Oj tam, oj tam ale wymyśliłaś – uśmiechnęła się kuzynka. - Jaka z ciebie mądrala. Lepiej mi pomóż.
- To niby co mam robić? – zapytała.
- Jak to co szukaj wszędzie - powiedziałam szeptem.
Obie otworzyłyśmy szafę i zaczęłyśmy wkładać ręce do rękawów.
– Niczego nie ma – mówiłam ściszonym głosem. - Ala, pomóż mi otworzyć wersalkę, może tam jest coś schowane.
– Też nic nie ma - oświadczyła Julka.
- Sprawdź w komodzie – powiedziała Alinka.
- Nigdzie niczego nie ma – szeptała Julka. - Nic nie rozumiem, to może naprawdę istnieje gwiazdor?
- Zobaczymy jutro – jeszcze ciszej szeptała Alinka.
- Jutro mamy bojowe zadanie – powiedziała Julka. - Musimy śledzić naszych rodziców i nie opuszczać ich na krok. Złapiemy ich na gorącym uczynku.
- Dobrze – śmiała się Alinka.
Po kolacji poszłyśmy się do pokoju. A po gorącej kąpieli dość szybko usnęłyśmy.
Rankiem po śniadaniu nasze mamy i babcia dalej pracowały w kuchni. Zajęłyśmy się śledzeniem taty.
,, Może to tata podkłada paczki?”– pomyślałam.
- Tatusiu pograsz z nami w karty? – prosiłam.
- Grajcie same – odpowiedział tata. – Muszę jeszcze coś zrobić.
- Hmm, no dobrze – odpowiedziałam - i spojrzałam na Alinkę, a ona na mnie. Udawałyśmy, że gramy. Nasz wzrok śledził wszystkich po kolei.
Coraz częściej nasze mamy i babcia wychodziły z kuchni i kładły kolejną potrawę na stole.
- To już chyba ostatnia – powiedziała babcia.
- I zdążyłyśmy – powiedziała uradowana mama.
- Za chwilę zaświeci pierwsza gwiazdka – powiedziała ciocia Krysia. – Przebierzcie się, bo to bardzo uroczysta kolacja, wigilijna.
Ciocia przyniosła Alince śliczną sukienkę.
– Ubierz ją córciu.
- Ty również Julciu załóż, tę różową sukienkę – rzekła mama.
W pięć minut byłyśmy z Alinką gotowe. Stanęłyśmy przy choince. Obejrzałyśmy ją dokładnie. Nigdzie nie było żadnego prezentu. Zajrzałam nawet pod najniższą gałązkę.
- A co nie mówiłam – szeptała Alinka. - To nie rodzice podkładają prezenty.
- Patrz ciągle na choinkę – powiedziała Julka. – Nawet, gdy usiądziesz przy stole. Nikomu się nie uda nas oszukać.
- Dobrze – odpowiedziała Alinka i zajęła miejsce przy stole obok mnie.
Babcia jako najstarsza rozpoczęła. Znakiem krzyża pobłogosławiła wszystkie potrawy i mówiła, aby nigdy nikomu ich nie zabrakło. Potem każdy z każdym dzielił się opłatkiem i składał życzenia. Tata włączył kolędę. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać ,, Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem wesoła nowina” i nagle naszą choinką zatrzęsło. Jej gałęzie od samej góry uginały się od paczek, a paczki od ciężaru zaczęły spadać na dół. Były tam prezenty dla wszystkich.
Nie mogłam z Alinką w to uwierzyć, przecież śledziłam wszystkich na każdym kroku.
- A nie mówiłam – krzyczała Alinka. – Nie chciałaś wierzyć, prawdziwy gwiazdor naprawdę istnieje.
- Jak ja mogłam pomyśleć inaczej? – zaśmiała się Julka i razem z Alinką otwierały swoje paczki.
Jolanta Wybieralska
Post został pochwalony 0 razy |
|