Forum DSP Book Publishing Strona Główna DSP Book Publishing
Forum wortalu literatury współczesnej.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ściana Światła c.d. (Prawdziwa wstrząsająca historia)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum DSP Book Publishing Strona Główna -> Wasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
floagi68




Dołączył: 06 Maj 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

PostWysłany: Czw 23:04, 31 Maj 2007    Temat postu: Ściana Światła c.d. (Prawdziwa wstrząsająca historia)

Oto jego historia
Urodził się w Ostrowach T. W 1913 r. jako drugie dziecko Józefa i Anny z Sałdyków. Wyjście za mąż Anny za chłopa Józefa Lisa, w tamtym czasie zostało uznane przez jej rodzinę za niestosowne, ze względu na różnice klasowe. Rodzice chłopca przenieśli się po 1918 r. do Toporowa, zakładając tam gospodarstwo rolne, specjalizując się w hodowli bydła. Poza pracą na roli jego ojciec zajmował się myślistwem i był gajowym w okolicznych lasach. Dzieciństwo i młodość Wojtka nie należały do najszczęśliwszych, jego Matka Anna zginęła od uderzenia pioruna w trakcie prac polowych. Ojciec ponownie żeni się z Marią z domu Alkamer. Jako nastolatek ulega wypadkowi w trakcie rąbania drzewa. Poważnie uszkadza sobie stopę, co po kilku latach przyczyniło się do uznania go za niezdolnego do odbycia zasadniczej służby wojskowej przez komisję poborową. Dość wcześnie nauczył się posługiwać bronią myśliwską i zdobył umiejętności strzelca wyborowego. W latach trzydziestych młody Wojtek, podobnie jak wielu chłopskich synów, zaangażował się w działalność ZMW „Wici", a w 1934 r. wstąpił do Stronnictwa Ludowego.
W czasie kampanii wrześniowej zamelinował część broni porzuconej przez oddziały Wojska Polskiego w bitwie pod Kolbuszową. Po wydaniu przez okupanta zarządzenia o jej oddaniu, na ręce sołtysa toporowskiego zdał jedynie strzelbę myśliwską. Początkiem września 1940r. Mieszkańcy Biesiadki, Łuża, Podlesia, Szydłowca i Toporowa otrzymali nakaz opuszczenia swoich gospodarstw i przeniesienia się na inny, wyznaczony teren - do 30 października. Dla mieszkańców Toporowa podstawiono około 20 furmanek do zabrania najniezbędniejszych rzeczy i ludność wyjechała do pobliskich wiosek. Ojciec Wojtka, Józef Lis, wraz z macochą, siostrą Weroniką i bratem Marianem wyjechali wówczas do Czermina, gdzie przebywali do wiosny 1941 r. Wojtek natomiast pozostał w Toporowie, zabezpieczył opuszczony przez rodzinę dom przed dewastacją, zbudował w pobliżu szałas leśny i tam przebywał, odwiedzając często znajomych w Czajkowej. Ojciec Wojtka podjął pracę na poligonie niemieckim, dokąd dojeżdżał z Czermina.
Po napaści Niemiec na swego sojusznika (21 czerwca 1941 r.) wojska okupanta w związku z wyjazdem na front wschodni opuściły teren poligonu i wówczas niektórym wysiedlonym pozwolono na powrót do opuszczonych domów, pod warunkiem, że podejmą pracę przy robotach na poligonie. Takie pozwolenie otrzymał ojciec Wojtka i powrócił do Toporowa wraz z synem i córką. Natomiast żonę i dwoje dzieci z drugiego małżeństwa umieścił u znajomych w Sarnowie.
Budowa poligonu - Truppewaffen Ubungsplatz SS - nabierała rozmachu. Na potrzeby hitlerowskiej machiny wojennej pracowało kilkanaście firm sprowadzonych z Rzeszy, budujących drogi dojazdowe, kasyna, baraki mieszkalne, szpitale, magazyny broni, składy amunicji, paliwa, domy rozrywki. Firmy te zatrudniały Polaków przymusowo, płacąc im bardzo słabo i dając żebraczy przydział żywności, toteż kto mógł, uchylał się od pracy u okupanta.
Wkrótce Niemcy przewieźli do Przyłęku duży transport jeńców rosyjskich zatrudniając ich przy budowie drogi i wycince lasu. Niektórzy z nich chowali się w gałęziach ściętej choiny, czekając do ukończenia dniówki, aż inni jeńcy zostaną odprowadzeni z placu robót, i wówczas wychodzili z kryjówek. Ponieważ dom Lisów znajdował się na skraju lasu, często przychodzili zwracając się o udzielenie pomocy i pożywienie. Pewnego listopadowego wieczoru zgłosiło się ich czterech. Ojciec Wojtka obawiając się trzymać ich w domu - przygotowal w stajni specjalną kryjówkę. Po kilku dniach wypoczęci i odżywieni udali się w dalszą wędrówkę. Po ich odejściu przyszedł zbiegły jeniec imieniem Antek. Był bardzo głodny prosił o chleb. Otrzymał gorące mleko i coś lekkiego do zjedzenia. Po kilku dniach Wojtek przeprowadził go do Ostrów Tuszowskich i zwrócił się do znajomych, aby przechowali uciekiniera, gdyż nie chce powracać do swej ojczyzny - ZSRR. Zatrudniano go przy różnych pracach gospodarczych, przekazując co jakiś czas kolejnym mieszkańcom. Tam przyszedł do siebie i odzyskał siły. Mimo ryzyka, na jakie byli narażeni mieszkańcy wioski, udzielano mu schronienia przez dłuższy czas. Z pomocy Lisów korzystała także ukrywająca się w lesie rodzina Żydów toporowskich.
Dnia 8 grudnia 1942 r. Okupant przeprowadził gigantyczną obławę na ludzi do robót przymusowych w Rzeszy. Uderzenie wyszło równocześnie z kilku kierunków: od strony Dębicy, Mielca, Sędziszowa i Tarnobrzega. Wojsko otoczyło w nocy kilkanaście wiosek położonych na terenie poligonu, aż po Nową Dębę. W zasięgu obławy znalazł się Toporów.
Nocne pukanie do okna zwróciło uwagę Wojtka, który sądził że to złodzieje dobijają się do mieszkania, i do obrony przed napastnikiem przygotował białą broń widły. Kiedy jednak okazało się że to nie rabusie lecz żołnierze Wermachtu, po ich odejściu wymknął się z domu i ukrył w zabudowaniach sąsiada, żołnierze nikogo nie znalazłszy opuścili zabudowania. Wkrótce żołnierze niemieccy powrócili i dokonali rabunku zabierając trzy krowy, ubrania, obuwie, kamienie żarnowe, mimo że były oplombowane, a nawet świeżo upieczony chleb. Nie skradli tylko mięsa z zabitej uprzedniego dnia świni, które brat Wojtka zakopał wcześniej w komórce. Po dokonaniu rabunku zabrali z domu Józefa Lisa wraz z synem Władysławem oraz jego żonę, matkę dziewięciomiesięcznego dziecka. Kobiecie udało się u Niemców wyprosić zwolnienie, natomiast ojca i brata Wojtka przewieziono na punkt zborny do Kolbuszowej. Tam, kiedy oczekiwano na transport, Władek spuścił się z piętra po rynnie i uciekł, a jego ojciec tez powrócił do Toporowa, ponieważ napotkał znajomego policjanta, który go zwolnił. Nie udało się natomiast wydostać stryjecznej siostry Wojtka, którą wywieziono na roboty do Niemiec, skąd już nie powróciła.
Podczas obławy, na terenie kilkunastu wiosek. Niemcy przeszukali zamieszkałe i opuszczone gospodarstwa w poszukiwaniu osób uchylających się od pracy na terenie poligonu i nie posiadających ausweisów firm niemieckich. Zatrzymanych wysyłano na roboty przymusowe do Niemiec lub obozu w Pustkowie.
Od czasu grudniowej obławy, z której Wojtkowi udało się wyjść cało, już rzadko przychodził na noc do domu. Sypiał w zbudowanym przez siebie w lesie, kilkaset metrów od domu, drewnianym szałasie, gdyż miał informacje, że jest poszukiwany przez Niemców. Wojtek długo nie zgłaszał się do pracy u Niemców. Uczynił to dopiero pod wpływem nalegań sołtysa toporowskiego i za namową ojca. Dostał przydział do pracy przy budowie drogi na terenie poligonu. Dostał robotę polegającą na rozbijaniu dziesięciokilowym młotem największych kamieni.
Pracował rzetelnie, ku zadowoleniu kierownictwa budowy drogi. Trzymał się z daleka od robotników, nawet tych z Toporowa, a powodów ku temu miał nadto. Robotnicy lubili wypić i to sporo, Wojtek nie pił z nimi, to się im nie podobało. Pracując w takich okolicznościach narastał w nim gniew, z jednej strony na okupanta, z drugiej na beznadziejnie bierną postawę współpracujących przy budowie drogi ludzi. W trzecim dniu pracy w firmie Johana Henniga, gdzie pracował Wojtek, miał miejsce następujący wypadek. Robotnicy spożywali śniadanie na pryzmach kamieni, kiedy Wojtek kończył rozbijanie dużego głazu. Spóźnił się więc na przerwę śniadaniową o 20 minut. Siadł na uboczu, wydobył z worka śniadanie i zaczął jeść. W tej właśnie chwili z pobliskiego biura firmy wyszedł pułkownik Wermachtu w towarzystwie Niemców cywilnych, kierując się w stronę Wojtka. Był to inspektor nadzoru robót drogowych. Na widok zbliżającego się pułkownika ktoś z niemieckich brygadzistów krzyknął: - Prinko robić - i robotnicy podjęli prace. Tymczasem Wojtek kończył śniadanie, ponieważ zaczął je później. Pułkownik zauważył, że rozebrany olbrzym siedzi, podczas gdy inni pracują, i grupa Niemców skierowała się w jego stronę. On ani myślał wstać, gdy się zbliżali. Wówczas Niemiec skinął na Wojtka i krzyknął - Schnell! Komm! A inny dodał - Ty polska świnio, wstać jak Herr Oberst chce z tobą gadać. Wojtek odłożył resztkę śniadania na pryzmę, staną przed niemieckim oficerem, który w tym momencie chciał go uderzyć z pięści w twarz. W trakcie zadawania ciosu Wojtek odbił jego prawą rękę tak silnie, że Niemiec omal nie upadł, a następnie uderzył go w twarz. Na oczach zaskoczonych Niemców wyrwał mu z kabury pistolet „parabelum" i skoczył w najbliższe zarośla leśne. Świta asystująca pułkownikowi zaczęła strzelać w kierunku, w którym zniknął Lis, ale on był już w bezpiecznej odległości. I tak oto czara goryczy się przelała, Wojtek wszedł na drogę z której nie było już odwrotu.
Kierownik firmy, Hennig, powiadomił o zajściu dowództwo poligonu, które niezwłocznie wysłało duży oddział wojska i otoczyło znaczny obszar leśny, aby ująć zuchwałego Polaka.
Obławą na Wojtka kierował szef obozowego gestapo, Otto Engelbert. Skierowano się przede wszystkim do Toporowa, gdzie splądrowano i zdemolowano dom rodzinny Wojtka. Biciem starano się wymusić na jego ojcu wskazanie miejsca pobytu Wojtka, ale on nie mógł zaspokoić ich ciekawości, gdyż rzeczywiście nie wiedział, gdzie syn przebywa. Za czynną napaść i rozbrojenie oficera niemieckiego przez Wojtka, gestapowiec chciał zastrzelić jego ojca Józefa Lisa. Ostatecznie przystał na podsuniętą przez któregoś z Niemców propozycję, żeby zostawić go w razie pojawienia się Wojtka w domu, miał on o tym powiadomi Engelberta.
Fakt spoliczkowania oficera niemieckiego przez mieszkańca Toporowa rozniósł się szeroko wśród robotników pracujących na poligonie i zyskał u nich uznanie. Od tego czasu Wojtek Lis zmuszony był ukrywać się przed Niemcami. Zamieszkał w swym szałasie w Księżym Lesie i posiadając broń myśliwska - zajął się polowaniem na zwierzynę.


c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
niunia




Dołączył: 16 Lis 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:57, 05 Paź 2007    Temat postu:

Warto opowiadac o tych wydarzeniach

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum DSP Book Publishing Strona Główna -> Wasza twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin